Dlaczego Freelancerzy to ‚gorszy sort Polaków’?

Chciałam swój pierwszy post zatytułować ‚Frustracja’, ale czy to nie byłaby zła prognoza na całą przyszłość mego blogowego życia? Ale jak inaczej nazwać uczucie, które mi ostatnio towarzyszy?

Jestem freelencerem, czyli walczę o:

  • przetrwanie każdego dnia – wiadomo, że gdy nie pracuję, to nie zarabiam
  • swoje dobre imię – nie podpisuję się nazwą firmy, nie zasłaniam się szefem, jestem marką samą w sobie i muszę o nią dbać. Wszak nazwiska nie można zmieniać za każdym razem, gdy da się przysłowiowej d..y.
  • zadowolenie klienta, nawet czasami kosztem swojego komfortu – zadowolony klient wróci albo poleci mnie dalej
  • przespane noce – tak organizuję sobie czas, by móc przespać minimum te 6-7 h na dobę
  • jakość wykonanej usługi – wszak nie mogę się wstydzić tego, pod czym podpisuję się własnym nazwiskiem
  • szybkość – połączoną z dbałością o detal
  • zaufanie klienta

Wszystkie te punkty się ze sobą wiążą i sprawiają, że mam coraz więcej zleceń i to stałych zleceń, a co za tym idzie: wymarzoną płynność finansową!

Niestety, nie wszystko mogę zrobić sama, czasami potrzebuję pomocy z zewnątrz, np. drugiego freelancera o podobnych zasadach do moich, poleconego najlepiej przez osobę zaufaną.

Tak trafiłam na, wychwalanego pod niebiosa, pewnego kodera stron internetowych, magika od wordpressa, specjalistę od zadań trudnych, a nawet beznadziejnych!

A zlecenie? MARZENIE! Wykonanie 10 stron internetowych z indywidualnym projektem. Klient zostawia pełną swobodę co do ceny (!!!), wykonania, zatrudnionych przeze mnie ludzi! Wybieram więc Pana K., tak zachwalanego i rzeczywiście: początkowo świetnie się dogadujemy, stawiamy szybko i sprawnie pierwszą stronę, w planach kolejne, ale już myślimy o rozszerzeniu naszej współpracy o szkolenia itp.

Robimy drugą stronę i nagle: nie mogę doprosić się umowy, ale dostaję cały czas ponaglenia o zaliczkę, którą płacę z własnej kieszeni. BŁĄD! Na swoją obronę mam tylko tyle, że obiecał zakończenie prac nad stroną w tydzień. Stwierdziłam więc, że zanim klient zaksięguje fakturę zaliczkową, zanim wypłaci kasę, to my już ukończymy stronę i będzie trzeba wystawiać fakturę całościową. Szkoda czasu! BŁĄD! Nigdy nie żałuj czasu na wystawienie faktury zaliczkowej 🙂 Zbliża się czas przekazania strony do użytku. Wydzwania do mnie lekko zaniepokojony klient, że strona miała być rano, a ciągle jej nie ma. Dzwonię do K. i słyszę odpowiedź, że do 2 h będzie. Przekazuję to klientowi. Po 2 h strony nie ma! Dzwonię do K. i słyszę: ‚Już kończę’, w tym czasie wydzwania do mnie już klient, więc mu przekazuję DOBRĄ wiadomość: strona zaraz będzie. Godzinę później strony nie ma! Dzwonię do K., choć wolałabym, żeby pracował zamiast ode mnie odbierać telefony, ale muszę wiedzieć na czym stoję! Pytam, czy mam się już zacząć martwić. Słyszę odpowiedź, że nie, bo strona będzie do 16stej. Strona nie pojawia się jednak ani o 16stej, ani o 20stej (to była górna granica, kiedy strona już na 100 procent miała się pojawić).

Nie pojawiła się też we wtorek z samego rana, a w środę rano dostałam informację, że chciał przy stronie pracować, ale zaczął się dusić i skończyło się przyjazdem pogotowia i zastrzykiem na obniżenie ciśnienia.

W środę w południe klient podziękował mi za współpracę.

Gdy przekazałam tę wiadomość K., wszystkie jego bolączki ustąpiły, powróciły jednak, gdy zapytałam, czy zwróci mi zaliczkę. Niedługo minie tydzień, a jego stan ciągle się utrzymuje, więc nie może ode mnie odebrać telefonu, czy odpowiedzieć na maila, jednak zapytuje przez FB: ‚Kiedy startujemy ze szkoleniami?’.

Jestem zła. Pracowałam na zaufanie tego klienta 3 lata, a K. zniszczył wszystko w ciągu tygodnia! Do kogo mam pretensje? Tylko do siebie! Jemu nie powiedziałam złego słowa, ale zrobię to, gdy miną mi te wszystkie negatywne uczucia, które mi obecnie towarzyszą. Teraz gotowa mu jestem nabluzgać, ale on nie wyciągnie z tego żadnych wniosków. Stwierdzi, że jestem roszczeniową suką i będzie się pławił w poczuciu swego pokrzywdzenia. Jednak właśnie od nas, Freelancerów, zależy, by nie postrzegano nas jako ‚gorszy sort’. To my jesteśmy odpowiedzialni za jakość świadczonych przez nas usług i jeśli ktoś psuje nasze środowisko, to właśnie my mamy obowiązek uświadomienie danego osobnika, że źle robi.

Czeka mnie ciężkie zadanie, ale w ciągu tylu lat pracy zawodowej, NIGDY nie spieprzyłam powierzonego zadania, ani nie przekroczyłam deadlinu, aż do teraz.

Teraz więc jest czas, kiedy trzeba się uczyć na błędach, wyciągać wnioski i starać się zaradzić takim problemom na przyszłość.

Macie doświadczenie w pracy z freelancerami? A może sami nimi jesteście? Bardzo ciekawa jestem Waszych opinii i… łączmy się 🙂 Będzie mi bardzo miło Was poznać 🙂

 

-zdjęcie autorstwa: Dustin Lee –

 

 


7 myśli w temacie “Dlaczego Freelancerzy to ‚gorszy sort Polaków’?

  1. Mnie rownież miło Ciebie poznać 🙂 zważywszy, że warto sobie od czasu do czasu przypomnieć o napotkanym niegdyś panu K. Nawet w mojej branży zdarza się źle skonfigurować współpracę. Pozdrawiam – kura 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Bo taka prawda, że freelancer-copywriter to raczej copyfighter 🙂 niby fajnie, bo nie stoi nad tobą szef czy kierownik zmiany, nie masz widełek godzinowych i jak nie masz ochoty, to przez tydzień nie musisz wychodzić z domu. Ale no właśnie. Z drugiej strony freelancing to jak prowadzenie własnej firmy. Trzeba nieustannie „umieć się sprzedać”, szukać nowych klientów, liczyć z tym , że danego miesiąca może być gorzej z kasą no i przy tym wszystkim – dobrze pisać :). Już pomijam fakt, że mało który znajomy wie, czym się tak naprawdę zajmujesz :PPP

    Polubione przez 1 osoba

      1. Freelancing to styl życia, kochasz albo nienawidzisz :PP sama nie jestem freelancerem na pełen etat. I chyba nie mogłabym być. To praca dla super zorganizowanych osób

        Polubione przez 1 osoba

  3. Co do gorszego sortu- mam inne doświadczenia. Przez 4 lata troche wyrobiłem sobie markę. Nie zajmuję się standardową grafiką ani reklamą. Robie coś bardziej niszowego, współpracując dwustronnie z kilkoma gigantami w tej branży. I zdarza mi się od prezesów usłyszeć: „podziwiam za to jak Pan pracuje, jak ustawił sobie życie” -to krzepi i inspiruje, a przede wszystkim d aje świadomość bycia docenianym.

    Pozdrawiam
    http://www.szozdakrzysztof.pl

    Polubienie

Dodaj komentarz